Czy minimalizm oraz idea mniejszego zaśmiecania naszej planety mogą się pogodzić? A może są sobie… przeciwstawne? Czy da się żyć zero-waste (a przynajmniej less-waste) i jednocześnie nie gromadzić zbędnych przedmiotów?
Minimalizm- sztuka wyrzucania?
Spis
Czym jest minimalizm? Moim zdaniem to sztuka szanowania przestrzeni. To umiejętność usunięcia z niej tego, co z nami nie rezonuje aby mieć miejsce na to, co kochamy. Oczywiście to również oszczędność czasu. Może być również formą terapii (czysta przestrzeń to czysty umysł). Może służyć poprawie samopoczucia, skoro pozbyłyśmy się tego okropnego wazonu, by wyeksponować np. zdjęcia z konwentu jogi. Albo rozbitą na warsztatach wen-do deskę. Cokolwiek. To szanowanie miejsca, które mamy. To szanowanie siebie. Szanowanie czasu, który mamy.
Uporządkowane miejsce łatwiej jest utrzymać w czystości.
To również umiejętność wybierania tego, co dla nas dobre. Przedmiotów praktycznych i wzbudzających w nas pozytywne emocje. Oczywiście nie sugeruję i nie namawiam do drastycznych kroków w rodzaju ograniczania liczby przedmiotów np. do 100. Chyba, że jest to zgodne z Tobą. To raczej uczciwe odpowiedzenie na pytanie o to, czego potrzebujemy. Jeśli kochasz piękną porcelanę to będę ostatnią osobą, która zachęci Cię do pozbycia się jej. Generalnie jednak minimalizm to raczej sztuka ograniczania i wyrzucania.
Zero-waste – sztuka gromadzenia?
Idea zero-waste (ZW) wydaje się na zupełnie przeciwnym biegunie. Oczywiście idea jest szczytna – ochrona naszej planety. Troska o to, by produkować jak najmniej odpadków. Wyzwala kreatywność i nawet może zachęcać do oszczędzania. Zakup kubeczka menstruacyjnego w ostatecznym rozrachunku okaże się decyzją korzystną również finansowo. Z tymi wszystkimi woreczkami do pieczywa, recyklingiem i przerabianiem ubrań czy samodzielnym tworzeniem kosmetyków pozornie zachęca jednak raczej nie do wyrzucania a gromadzenia. Przecież te tony kartonu, skrawków materiału czy koralików trzeba gdzieś przechowywać!
Generalnie zasadą jest wykorzystywanie tego, co już posiadamy.
Możemy przerobić stare jeansy na szorty a skrawki materiału użyć np. do ozdobienia poszewek na poduszki. Ze starych firanek zrobić woreczki na zakupy i skończyć z przynoszeniem siatek foliowych do domu. Jednakże przyglądając się piramidzie zero-waste odkryjemy pewną wspólną cechę. Uwidoczni się ona, gdy tylko zanalizujemy poszczególne jej poziomy.
Piramida Zero-Waste
-
Odmawiaj (Refuse) rzeczy, których nie potrzebujesz;
To znaczy, że zakup kolejnego kompletu pościeli albo dwudziestej bluzki nie ma sensu. Naprawdę nie potrzebujesz tylu ubrań (produkcja tekstyliów jest sporym obciążeniem dla środowiska). Zwłaszcza zaś nie potrzebujesz tylu ubrań niskiej jakości, które szybko wyrzucisz. Nie lepiej mieć tych bluzek kilka, za to porządnych?
-
Ograniczaj (Reduce) rzeczy, których potrzebujesz;
Zastanów się, z czego możesz zrezygnować? Po uważnym przeglądzie zawartości szafy okazuje się, że mamy „nadkomplet” nieciekawych szmatek (bo były tanie). Nie mamy za to porządnej koszuli albo garnituru (bo szkoda pieniędzy). Oto jest odpowiedź na odwieczne pytanie, dlaczego mimo mnóstwa ciuchów nie mamy w co się ubrać! To, co jest zbędne możemy sprzedać, oddać lub przerobić.
-
Użyj ponownie (Reuse) rzeczy które już masz;
ZW to sztuka kreatywności. Ze skrawka materiału możesz zrobić nowe obicie na taboret. Resztki farby z ostatniego malowania możesz wykorzystać do odnowienia mebli. Stare koraliki możesz użyć do tworzenia rękodzieła lub ozdobienia ubrań. Zyskają na oryginalności.
-
Oddaj do recyklingu (Recycle) to czego nie możesz już użyć;
Jeżeli jednak naprawdę nie możemy lub nie chcemy zajmować się rękodziełem i wyplataniem koszyczków z papierowej wikliny czy przerabianiem butelek na wazoniki, możemy odpadki recyklingować. Właśnie po to mamy kontenery.
-
Kompostuj (Rot) całą resztę;
Odpadki organiczne możemy kompostować. Nie zawsze jest taka możliwość, wiem. Ale coraz większą popularnością cieszą się niewielkich rozmiarów kompostowniki… do ustawienia na balkonie. Idea jest więc do wdrożenia nawet w warunkach miejskich. I nagle okazuje się, że to, co nam zostaje, to odpadki problematyczne (stare, zużyte baterie albo przeterminowane leki). W wielu miastach są punkty odbioru takich „kłopotliwych” śmieci.
Sztuka odmawiania i ograniczania
ZW i minimalizm mają więc wiele wspólnego. Są sztuką odmawiania i ograniczania. Okazuje się, że wedle algorytmu powinniśmy zastanowić się, czy naprawdę dany przedmiot jest nam potrzebny. Jeśli nie – rezygnujemy z zakupu (bardzo to w minimalistycznym stylu, prawda?). Możemy też zastanowić się, czy nie posiadamy czegoś, co jest zbędne i puścić stare (ale w dobrym stanie!) przedmioty w obieg. Może swap party? Wyprzedaż garażowa? Na pewno są ludzie, którzy chętnie przygarną coś, co Tobie zwyczajnie zawadza. I o ile nie ma tu wątpliwości jeśli chodzi o książki czy porcelanę, o tyle w kwestii ciuchów jest problem.
Szybka moda a zero-waste
Żyjemy w czasach, w których sieciówki promują szybką modę. Kupujesz koszulkę, która za miesiąc nie będzie modna. Spodnie, po których szybko poznasz ślady zużycia. Ubrania trzeba więc wymieniać często. A produkcja tekstyliów jest obciążeniem dla środowiska i… Twojego portfela. I tu pojawia się dylemat: Chcemy przecież wyglądać dobrze. Modnie. Elegancko. Z klasą. To wymusza nowe zakupy. Szarego człowieka z reguły nie stać po prostu na zakupy w sklepie typu fair-trade, więc idzie do galerii handlowej i wybiera ciuszek, który po prostu jest tańszy. Myślę, że można tu pójść na kompromis: Jeśli kupujesz ubrania z drugiej ręki to tylko takie, które są dobrej jakości i nie noszą śladów zużycia. Możesz też szukać w outletach. I jeśli już dokonujesz zakupu to niech to będzie coś, co ponosisz kilka sezonów. Coś, co się od razu nie zniszczy. To będzie korzystniejsze dla Twojego portfela.
Zero waste, minimalizm i pieniądze
Skoro już o finansach mowa – czy to się nam opłaci? Przecież te wszystkie gadżety, kompostowniki, szczotki bambusowe i ciuchy fair-trade są zwyczajnie i po prostu droższe. Zwykły Kowalski nie będzie się zastanawiał nad tym, czy plastik jest ekologiczny. Po prostu wybierze tańszy produkt. Będę ostatnią osobą rzucającą kamieniem, ale… W dłuższej perspektywie ZW może nam przynieść sporo oszczędności. Z kilku powodów.
-
Oszczędzamy na jednorazówkach. Wymiana podpasek na kubeczek menstruacyjny w dłuższej perspektywie się po prostu zwróci. Zamiast wyrzucać stare firanki, możemy je przerobić na woreczki na pieczywo i oszczędzić na kupowaniu siatek w sklepie. Możemy wykorzystać pergamin czy inne owijaki i przestać kupować woreczki śniadaniowe. I tak dalej.
-
Oszczędzamy na jedzeniu. Serio. Wymaga to czasami kreatywności, ale działa. Mądre kupowanie sprawia, że jedzenie się nie marnuje a nadmiarowe produkty (czyli nasze ciężko zarobione pieniądze) nie lądują w koszu, Ja sama zakupy robię raz w tygodniu. Jeszcze przed wejściem do sklepu wiem, co mi jest potrzebne, Nie biorę wiele produktów, które szybko się psują (np. miękkie owoce). Naprawdę nie trzeba zbyt wiele, by wydawać mniej na jedzenie. I jeśli mogę dodać coś od siebie to napiszę, że nie warto się oszukiwać. Lepiej spakować dodatkową kanapkę czy jabłko, niż codziennie walczyć z głodem po pracy i wydawać pieniądze gdzieś po drodze. A jeśli wiem, że czegoś nie zjem, mogę oddać do jadłodzielni, gdzie na pewno nic się nie zmarnuje. Chodzą też słuchy, że woda po gotowaniu kaszy czy ziemniaków jest idealna do podlewania kwiatów.
-
Oszczędzamy na ubraniach. Skromniejsza garderoba, która jest przemyślana, działa cuda. Mamy mniej ciuchów. Orientujemy się, co posiadamy a czego nie. Każdy jest (na pewno!) w dobrym stanie i łatwo komponuje się z innymi. Nie wydajemy więc pieniędzy na bzdurne szmatki. Kupujemy tylko to, czego naprawdę potrzebujemy i co będziemy nosić. A podczas swap party wietrzymy szafę, polujemy na perełki i… tworzymy dobre relacje.
-
Oszczędzamy na sprzątaniu. Ocet, soda i cytryny są dostępne, tanie i skuteczne. Do tego ekologiczne. A mniej przedmiotów w domu to mniej „zbieraczy kurzu”.
-
Oszczędzamy na kosmetykach. Oczywiście nie namawiam od razu na warsztaty mydlarskie (chyba, że masz ochotę). Ale już prosty peeling cukrowy czy kawowy leży w zasięgu Twoich możliwości. No i będziesz wiedziała, co począć z fusami!
-
Oszczędzamy na książkach. Możemy wybierać wersje elektroniczne. Wymieniać się książkami lub je wypożyczać z biblioteki. A te, z którymi możemy się rozstać możemy oddać lub sprzedać. Będzie więcej miejsca na nowe.
-
Oszczędzamy na prezentach. Rękodzieło jest w modzie a własnoręcznie zrobione dekoracje, wazony, maskotki czy koszyczki ucieszą osobę obdarowaną. Warto więc pomyśleć, nim następnym razem wyrzucisz gazetę! I chyba jedyne, co nas blokuje to jakieś takie poczucie, że po prostu musimy pokazać, że nas stać na nowe. I konsumować, konsumować…
Piramida społeczna
Tymczasem bycie ZW jest po prostu trendy. I chociaż z jednej strony naprawianie i przerabianie mebli czy ciuchów wydaje nam się ciut obciachowe, to z drugiej strony „odpowiedzialne” zakupy z powodu cen stają się wyznacznikiem zamożności. Jak już wspomniałam – zwykła szczoteczka do zębów po trafi być o wiele droższa tylko dlatego, że jest z bambusa. Po czym okazuje się, że jego uprawa wcale nie jest taka eko. Ale żarty na bok. Zmierzam do tego, że jest coś w rodzaju „skapywania” idei, technologii i przedmiotów z góry na dół. Np. piękna bluzka, która kiedyś była nowa, komuś się znudziła. Została podarowana koleżance. Ona oddała ją znajomej, której gorzej się powodzi. Ten sam ciuszek w końcu albo się niszczy i zostaje przerobiony na ścierki do podłogi, albo ląduje w kontenerze na odzież dla potrzebujących. A ludzie tak po prostu chcą pochwalić się wysokim statusem. Tak już są skonstruowani. Konsumpcjonizm stał się stylem życia. Czy ZW i minimalizm są w kontrze?
Anty-konsumpcjonizm i sztuka wyboru
Z jednej strony – nie. Zakupy w kooperatywie spożywczej czy zdecydowanie się na ubrania od producenta, przerabiającego stare materiały, po prostu kosztują. Jeśli mam w domu szampon w kostce a w kuchni bio-sok to po prostu jest taki sam wyznacznik statusu, jak metka na ubraniu. Z drugiej strony sprzedaż zbędnych przedmiotów czy wykorzystywanie posiadanych materiałów to sposoby na oszczędzanie. Wydaje się więc, że chociaż to „moda” i jako taka ma swoje wady, to jednak ZW nie jest w kontrze do minimalizmu. Obie drogi są sztuką wyboru. I obie powinny być „szyte na miarę”. Dostosowane do Twoich potrzeb i możliwości.